baby-4100420_1920

Od niepłodności do upragnionej ciąży

Moja historia zaczyna się tak, jak każdego młodego małżeństwa. Po ślubie chciałam skończyć szkołę, znaleźć sobie dobrą pracę a dopiero potem pomyśleć o dziecku. Miałam świadomość tego, że mogę mieć problem z zajściem w ciążę, gdyż w młodości miałam przeprowadzony zabieg usunięcia wyrostka robaczkowego i od tego momentu zaczęły się moje problemy. Kolejną operacją, którą przeszłam, była operacja wodniaka jajowodu z usunięciem jajowodu.

Po roku małżeństwa zaczęliśmy starać się o dziecko. Mijał miesiąc za miesiącem, bez rezultatu. Zaczęliśmy więc szukać pomocy. Najpierw jeden lekarz, potem drugi i kolejny… Każdy stawiał tę samą diagnozę – że naturalnie nie mam co liczyć na poczęcie, gdyż pozostał mi tylko jeden jajowód i to w dodatku niedrożny. Żaden lekarz nie proponował mi leczenia, tylko In vitro. Takie rozwiązanie nie wchodziło w grę, gdyż jesteśmy ludźmi wierzącymi i ta metoda jest wbrew naszym wartościom. Zaczęliśmy szukać lekarza, który leczy metodą naprotechnologii i wybraliśmy się na wizytę. Pani doktor, bardzo kompetentna osoba, skupiła się na nas obydwojgu i podjęła leczenie.

Zrobiłam szereg badań zleconych przez panią doktor i niestety diagnoza się potwierdziła – niedrożny jajowód. Najważniejsze w tym wszystkim było jednak to, co usłyszałam od Pani doktor – że trzeba nam pomóc oraz że ona postara się to zrobić. Inni lekarze niestety „odpuszczali sobie” nasz przypadek. Pani ginekolog, która leczyła niepłodność metodą naprotechnologii powiedziała, że zrobi wszystko co może w naszej sprawie. Bardzo nas to podbudowało. Zostaliśmy wysłani do Polic do profesora, który specjalizuje się w leczeniu niedrożnych jajowodów. Od lekarzy otrzymaliśmy informację, iż udrożniony jajowód po mniej więcej roku od przeprowadzenia zabiegu może z powrotem zablokować się. Czas w naszym przypadku był więc bardzo ważny. Mijały kolejne miesiące i efektu w postaci mojego zajścia w ciążę wciąż nie było.

Będąc kiedyś w kościele usłyszałam od naszego proboszcza o modlitwie do św. Rity, która zwana jest świętą od spraw trudnych i beznadziejnych, a moja sprawa taka była. Lekarze twierdzili, że niemożliwe jest w moim przypadku zajście w ciążę w sposób naturalny. Zaczęłam codziennie nieustannie modlić się do św. Rity i św. Tadeusza z Judy o pomoc i znów to samo – nic się nie działo. Zniechęcona poszukiwaniem pomocy trafiłam na dobrą duszę, która poświęciła mi swój drogocenny czas. W poznawaniu i obserwacji własnego ciała pomogła mi Pani Ola Stupecka – instruktor Modelu Creighton. Wspaniała i bardzo pomocna osoba.

Dzięki Pani Oli poznałam i nauczyłam się obserwować swoje ciało. Dzięki dokładnym obserwacjom rytmu biologicznego kobiety i bardzo szczegółowemu opisowi cyklu, Model Creighton pozwalał mi na precyzyjne określenie dni płodnych i niepłodnych. Przekazana przez Panią Olę wiedza była bardzo pomocna i uważam, że każda kobieta powinna ją poznać. Na pierwszej wizycie usłyszałam słowa, których nie chciałam usłyszeć – „Nie jestem w stanie Pani obiecać, że się uda”. Znów się wówczas zniechęciłam. Chęć posiadania potomstwa była jednak większa od zniechęcenia. Postawiłam sobie cel w życiu, by zrobić wszystko, co możliwe w sprawie starania o dziecko. Pani Oli też nie było łatwo współpracować ze mną, ale to wspaniała osoba na właściwym miejscu. Po pierwszym spotkaniu i przekazanej wiedzy na temat mojej płodności przeraziłam się. Pomyślałam, że obserwacja cyklu jest trudna, że nie dam rady. Z drugiej strony miałam w głowie myśl, że tak wiele się zrobiło, więc nie można się poddać po pierwszym spotkaniu. Robiłam wszystko, o co prosiła Pani Ola, stosowałam się do każdego zalecenia i z dnia na dzień było coraz lepiej. Dzięki Pani Oli uwierzyłam w siebie, miałam w niej oparcie w tak ciężkiej chwili. Dzięki zachęcie tej kochanej osoby zdecydowałam się na kolejne badania, które miały mnie doprowadzić do kolejnego zabiegu udrażniania jajowodów. Odwlekałam tę decyzję, gdyż bardzo się bałam. Pierwszy zabieg nie poszedł do końca po naszej myśli, gdyż nabawiłam się zapalenia otrzewnej. Dzięki mobilizacji ze strony Pani Oli zaczęły się przygotowania do zabiegu, więc udałam się do lekarza. Przez cały ten czas stosowaliśmy z mężem Model Creighton w celu obserwacji cyklu.

Obserwacja trwała 4 czy 5 miesięcy, aż przyszła wiadomość, na którą tak bardzo czekaliśmy. Staraliśmy się o cud narodzin 5 lat i udało się. Przez 3 lata dzień w dzień prosiłam Boga przez wstawiennictwem św. Rity i św. Tadeusza z Judy o nowe życie.

Uważam, że zaszłam w ciążę nie dlatego, że jak mówią lekarze „odblokowałam się”, ale dzięki pomocy tych wszystkich wspaniałych ludzi, i modlitwie. Chcę opowiedzieć swoją historię, nie tyle po to, by kogoś przekonać, ale czuje, że mam wielki dług wdzięczności wobec Boga. Myślę, że wielu lekarzy idzie na skróty, proponując metodę in vitro. U naprotechnologa zanim postawiono diagnozę, musiałam zrobić wiele badań, a teraz jestem przykładem, że to leczenie coś daje. Trzeba o tym więcej mówić, bo wiele osób, tak jak ja, nie widzi innej alternatywy. Pan Bóg może wszystko, a ja właśnie jestem takim przykładem, że jeśli prosimy, to otrzymamy.

Bardzo chciałabym podziękować Pani Oli, bo to także jest Pani zasługa. Jest Pani bardzo dobrą, mądrą i ciepłą osobą. Dobrze, że są na tym świecie takie osoby jak Pani, które zajmują się tak bardzo ważną sprawą w życiu.

Pozdrawiam!

Bożena

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Zapraszam do współtworzenia!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *